poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Obraz Lecha Kaczyńskiego w mediach

Zastanowiło mnie - i nie tylko mnie - dlaczego media przed śmiercią Lecha Kaczyńskiego przedstawiały go jako "zakompleksionego gbura" z wadą wymowy, który nigdy się nie uśmiecha i nic nie jest wart, a wszystkie błędy koloryzowano i mówiono o nich przez baardzo długo.
Nagle, po śmierci dowiadujemy się, że miał wspaniałą pamięć, znawca prawa, humorysta, bardzo miły człowiek, dusza towarzystwa, darzył wielkim szacunkiem osoby starsze i kobiety... i tak można wymieniać jeszcze bardzo długo. Co jest ciekawe: media miały "uśmiechnięte" zdjęcia czy nagrania Pana Prezydenta - bo są one teraz pokazywane. Dlaczego, przed jego śmiercią tego nie było? Dlaczego!? Dlaczego media w Polsce dawały zakłamany obraz Głowy Państwa? Dlaczego media nie są bezstronne!? Dlaczego...?
Osobistej sympatii przez owy zakłamany obraz nie czułem, ale wiedziałem, że bracia Kaczyńscy to najczystsi ludzie w kraju. Dlaczego? Gdyby wyciągnęli na nich coś złego, przez rok by o tym mówiono w telewizji, i nawet mój pies by o tym wiedział.
Na koniec wypowiedzi niektórych ludzi (zaczerpnięte z frondy):

Janina Jankowska, dziennikarka, przewodnicząca Rady Programowej TVP:

„Składają hołd "obciachowemu" prezydentowi, który przez cztery lata był ulubioną tarczą do polityczno-medialnych strzałów, przedmiotem kpin i westchnień, by jak najszybciej odszedł, a także wiecowego skandowania "Były prezydent Lech Kaczyński".

Nagle przed komentatorami odkrywa się inna prawda. Zaciekłym wrogom politycznym łamie się głos. Stefan Niesiołowski zawiesza spory polityczne. Dziennikarski przeciwnik prezydentury Lecha Kaczyńskiego, Janusz Rolicki już rano mówi w "Trójce", że Lech Kaczyński miał wizję Polski, był w swoich działaniach bardzo konsekwentny i być może czas ujawni niedoceniane walory tej prezydentury. Inni przypominają, że to Kaczyński pierwszy wprowadził temat bezpieczeństwa energetycznego na forum UE. Polityka wschodnia, wyjazd do Gruzji, dziś można docenić dalekowzroczność tych działań. Wraz kondolencjami napływają nowe informacje o naszym kartoflano -"obciachowym" prezydencie. Angela Merkel podkreśla walory polityka, zawsze znajdowała w nim zrozumienie problemów europejskich. Inni europejscy przywódcy mówią o Lechu Kaczyńskim jako o wybitnym mężu stanu. Adam Michnik w trzech rozgłośniach radiowych Agory nazywa go Wielkim Polskim Patriotą, wspaniałym człowiekiem. "Ból jego najbliższych jest bólem całej Polski". Jak nikt, doceniam te słowa.

Pytając o sens tej tragedii myślę o tej zmianie. Czy taka musiała być cena przywrócenia Lechowi Kaczyńskiemu godności męża stanu? Gdyby nie zginął, czekałoby go dalsze ośmieszanie, poniżanie, niedocenianie jego zasług, wreszcie najprawdopodobniej przegrana o reelekcję. Mam nadzieję, że w pamęci Polaków pozostanie jako mąż stanu, wielki polski patriota.

Salon24.pl (11.04.2010)


Eli Barbur, izraelski dziennikarz urodzony w Polsce, korespondent polskich mediów:

„Na wieść o katastrofie - odezwał się we mnie jakiś odwieczny skowyt”.

„Izraelczycy odbierają polską tragedię w sposób quasi osobisty. Przypuszczalnie dlatego, że prezydent Kaczyński uważany był tutaj zawsze za przyjaciela Żydów, a zwłaszcza Izraela - na arenie europejskiej. Dużą rolę odgrywa też z pewnością fakt, że polska tragedia zdarzyła się w przededniu rozpoczynających się dziś wieczorem obchodów Dnia Holokaustu.

Na znak solidarności z Polakami uczestnicy jutrzejszego Marszu Żywych „Auschwitz-Birkenau” będą nieśli izraelskie flagi z żałobnym kirem. Nie wiem, czy zostanie to pokazane należycie przez polskie media, które na razie prawie nic nie mówią o wyrazach solidarności ze strony Izraelczyków”.

Salon24.pl (11.04.2010)


Igor Janke, „Rzeczpospolita”:

„Zabił wielki dzwon dla wszystkich, bo myślę, że ten samolot spadł, bo nasze państwo źle działa. A państwo źle działa, bo my wszyscy – i politycy i dziennikarze i blogerzy tu, i zwykli obywatele , nie dbamy o nasze państwo. Pozwoliliśmy im na prowadzenie takiej polityki. My wszyscy. I dziennikarze i blogerzy. Wszyscy obywatele”. „Teraz musimy się z tym wszystkim uporać. Musimy wypełnić to miejsce po wybitnych ludziach, którzy odeszli. I musimy lepiej pracować nad państwem. Każdy w swoim miejscu. Nie znaczy to, że mamy zaprzestać się różnić i spierać. Broń Boże. Ale możemy trochę bardziej się szanować i trochę więcej od siebie i od innych wymagać. Od polityków, by traktowali nas poważnie. Ale i my traktujmy ich poważnie”


Paweł Milcarek („Christianitas”):

„Przyszedł ten niezwykły moment: że Prezydent mówi światu o tragedii naszej historii – i wszyscy słuchają, wsłuchują się jak nigdy dotąd: prasa niemiecka czy telewizja rosyjska, wszystko wypełnia się wspomnieniem o Katyniu. Smoleńsk 2010 otwiera Europie oczy na Katyń 1940. Prezydent Rzeczypospolitej, wszyscy wstają. Tym razem bez ociągania i złośliwości – z powagą, której nie był czasami w stanie przywołać majestat Urzędu; przywołał ją majestat śmierci”.

„Nasza świadomość i uwaga zostały jakby przywiązane w tych dniach do jednego punktu, unieruchomione w nim przez pajęczynę “zbiegów okoliczności”: okrągła rocznica Katynia, Niedziela Miłosierdzia Bożego, dzień umierania Jana Pawła II – wszystko to nagle tak blisko, uchwycone w jedną garść strasznego wydarzenia katastrofy smoleńskiej”.

„Jest coś co unieruchamia gonitwę myśli i ruchliwość uczuć – gdy pomyślimy, że w jednym uderzeniu “rodziny” katyńskie wróciły do swych dziadków, ojców, stryjów… naczelni dowódcy Wojska Polskiego przywitali się z dawno zabitymi oficerami… poszli do nich kapelani z biskupem polowym… A wszystko to brzmi potężnie także dlatego, że cały ten tłum ludzi poszedł na drugą stronę za Prezydentem”.


Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duszpasterz Ormian, historyk, publicysta, działacz społeczny

„Tragedia w Smoleńsku miała miejsce w czasie bardzo symbolicznym, w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego. Dokładnie w wigilię tego święta 5 lat temu zmarł Jan Paweł II. Choć data dzienna była inna. Jest więc znamienne, że po pięciu latach w tę samą uroczystość kościelną dzieje się takie wydarzenie. Myślę, że tu nie ma przypadku.

Zawsze trudno określić, co Pan Bóg chciał przez takie wydarzenia powiedzieć. To pytanie nie tylko do teologów czy duchownych, ale do wszystkich. Ja mam swoją odpowiedź: przede wszystkim ogromną wartością jest życie. Na co dzień człowiek tego nie docenia. Dopiero dziś widzimy, że kariera, pieniądze nie są najważniejsze. Liczą się inne wartości. Dla wielu może to być więc szansa na życiową refleksję, pozytywny wstrząs”.

„Fakt” (12.04.2010)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz